Od jakiegoś czasu zbieram metalowe foremki do wykrawania ciastek, po to żeby móc tworzyć coraz bardziej fantazyjne wypieki, ale nie tylko!!! Wykorzystuje je też do realizacji wielu innych moich pomysłów, o których wkrótce napiszę.
Zebrałam już dosyć pokaźną kolekcję, która powoli przestawała mi się mieścić w szafce, na półce z przyborami do wypieków (tak, tak mam taką specjalną półkę :). Foremki przechowywałam w foliowych torebkach śniadaniowych i wrzucałam luzem na półkę, a raczej utykałam po wszelkich dziurach i szparach między blachami, tortownicami, matami do pieczenia itp. itd. Za każdym razem gdy otwierałam szafkę i sięgałam po coś co znajdowało się na mojej "wypieczonej" półce, atakował mnie grad metalowych foremek do ciasteczek!!!! Nie dość, że obrywałam po głowie, to jeszcze foremki robiły huku co nie miara! A zaraz potem padało to irytujące pytanie od kochanego męża "Kochanie czy mogłabyś w końcu coś z tym zrobić!!!"
"Tak mogłabym!" jak powiedziałam, tak też zrobiłam! Pomyślałam, że foremki, które tak namiętnie zbieram, wcale nie muszą być głęboko schowane, przecież mogą stanowić bardzo fajny element wystroju mojej kuchni.
Zastanawiałam się chwilę nad tym w czym mogłabym je przechowywać, pierwszym pomysłem były haczyki w ścianie..... ale ten pomysł szybko odpadł, głównie dlatego, że trzeba by było wiercić dziury w kafelkach, a tego nie lubię!!! Jeśli za jakiś czas odwidzą mi się wiszące foremki, to zostanę z paskudnymi dziurami w płytkach!!!!!!
Drugi pomysł to był szklany pękaty słoik, w którym trzymałam makaron. Foremki wyglądały w nim całkiem fajnie, ale niestety nie wszystkie się zmieściły, a po za tym gdy potrzebowałam tę, która była na samym dnie, to musiałam wyrzucać wszystkie ze słoika, wyciągać tę potrzebną, a resztę z powrotem chować....... za dużo zamieszania. Słoik przetrwał dwa dni, dopóki nie dostrzegłam na blacie pod kuchennym oknem, drewnianej skrzyneczki, zwykłej drewnianej osłonki z IKEA.
Pomalowałam ją kilkukrotnie białą bejcą, a następnie pociągnęłam parę razy bezbarwnym matowym lakierem. Skrzynka wyszła naprawdę fajnie, ale czegoś mi jeszcze brakowało. Postanowiłam na niej zamieścić napis i tu miałam mały problem. Dokładnie tak jak w przypadku chlebaka, chciałam, żeby napis był w języku polskim....... ale napisy "foremki do ciastek", czy też "wykrawaczki do ciastek" zupełnie mi nie pasowały, a po za tym nie miałam miejsca na skrzynce, na tak długie napisy.
Szukając odpowiedniego napisu na skrzynkę, znalazłam w szafce jedno z tekturowych pudełek po świątecznym komplecie wykrawaczek, w którym aktualnie trzymam silikonowe formy. Widniał na nim napis "Biscuit cutter" i właśnie ten napis, pomimo, że nie jest w języku polskim, postanowiłam umieścić na skrzynce. Najpierw delikatnie naszkicowałam go ołówkiem, a potem poprawiłam czarnym markerem do pisania po płytach CD. Następnie gdy marker dobrze wysechł, jeszcze raz delikatnie pomalowałam skrzynkę bezbarwnym lakierem.
I w ten sposób otrzymałam skrzyneczkę do przechowywania moich ciasteczkowych wykrawaczek. W kuchni prezentuje się naprawdę fajnie, i jak dla mnie jest bardzo praktyczna w korzystaniu. Podczas przygotowywania ciastek, po prostu wyciągam z niej tą foremkę, którą potrzebuję i tyle.......
Pozdrawiam A.
Świetny pomysł i przede wszystkim : wspaniała kolekcja! Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie :) Bardzo się cieszę, że się podoba :):):) Pozdrawiam!!!
OdpowiedzUsuńSliczny efekt!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!