niedziela, 26 sierpnia 2012

Niedzielnie...

Niedziela zaczęła się nie specjalnie! Sobotni wieczór był ciepły, pachnący, spędzony w miłym towarzystwie. Nie mogliśmy wyjść z podziwu jak fajnie się zrobiło i chyba zaczarowaliśmy tę pogodę, bo jak w nocy się rozpadało, tak lało cały poranek! Było szaro i ponuro, w zasadzie nie miałam ochoty wstawać z łóżka. Jedyną słuszną rzeczą jaką można było zrobić, to tak jak mój kot zwinąć się w kłębek i spać!

Ale jakoś się przemogłam, zaczęłam się krzątać po domu. Naszła mnie ochota na gorącego muffina do porannej kawy, więc wzięłam się za pieczenie... już dawno nic nie piekłam. Deszcz nie nastrajał mnie zbyt dobrze, nie mogłam się zorganizować, wszystko leciało mi z rąk. Jednak z minuty na minutę niebo się przejaśniało, a z za chmur wyszło słońce. Mi za to wyszły całkiem niezłe muffiny :) I tak sobie pomyślałam, że  musi to być jednak dobry dzień... 
... i w zasadzie się nie pomyliłam. Dzień spędziliśmy całkiem sympatycznie i dosyć pracowicie. A ja nawet odniosłam swój mały sukces! Przebiegłam dzisiaj całe 30 minut bez żadnych przerw, bez zatrzymywania się, równym tempem! Nie wiem czy na Was to robi wrażenie, być może nie, ale dla mnie to spore wydarzenie, ponieważ jak jeszcze parę tygodni temu zaczynałam biegać to ledwo przebiegałam 2 minuty! A dzisiaj pół godziny biegu non-stop i wcale nie przydeptywałam sobie języka!

Taki sukces trzeba uczcić! Najlepiej pyszną kolacją z kieliszkiem wina! Moja lodówka trochę świeciła pustkami, ale z produktów, które udało mi się tam znaleźć wyszło całkiem niezłe danie. To co jest potrzebne to makaron penne, mała cebula, 2-3 ząbki czosnku, dwie garście uprażonych pestek słonecznika, 2-3 garście rukoli i trochę sera feta. Wiem, że nie jestem dość precyzyjna w proporcjach, ale trochę improwizowałam i to co wyszło samą mnie zaskoczyło :).

Makaron musi być ugotowany al dente.

Cebulę, pokrojoną w drobną kostkę,podsmażamy na łyżce oliwy  z oliwek. Dodajemy przeciśnięty przez praskę czosnek, wszystko dusimy ok. 5 minut.

Z rukoli usuwamy końcówki (łodyżki). Większe listki możemy przeciąć na pół, lub porwać na mniejsze kawałki. 

Następnie na patelnie wrzucamy podprażony słonecznik i ugotowany makaron, mieszamy, po 5-6 minutach nakładamy na talerz, posypujemy rukolą i na wierzch kruszymy trochę sera feta!

Zajadamy i cieszymy się smakiem!     
P.S.
Katalogu IKEA 2013 nadal nie dostałam! Trudno! Czekam sobie cierpliwie na swoją kolej! Natomiast ten dostępny on-line już zdążył mnie zainspirować! Już mam kilka pomysłów na swoje cztery kąty :)

Miłego poniedziałku!
A.

czwartek, 23 sierpnia 2012

Słodko - słono

Witam,
Dawno się tu nie pojawiałam. Czas to nadrobić!

Dzisiaj  przedstawię dwa przepisy. Pierwszy, na moje ukochane ciasto kruche z borówkami i jagodami oraz żeby nie było zbyt słodko:  tortille z pastą z tuńczyka.

 Ciasto z   borówkami amerykańskimi i jagodami


Składniki:

- 2 szklanki mąki pszennej
- 4 płaskie łyżki mąki ziemniacznej
- pół szklanki cukru brązowego
- cukier waniliowy
- 200 g masła
- 3 żółtka
- 4 szklanki borówki amerykańskiej  + 2 szklanki jagód
- 4 łyżki cukru 

Oba gatunki mąki zagnieść z cukrem, cukrem waniliowym, masłem i żółtkami. 1/3 ciasta odciąć  i wstawić na 30 minut do zamrażalnika.  Resztę ciasta wstawić na 30 minut do lodówki.  

Borówki i jagody opłukać. Borówki przełożyć do rondelka, zasypać cukrem,  wlać 2 łyżki wody i zagotować.  Ostudzić. Do konfitury z borówek dodać umyte jagody, wymieszać. 

Formę posmarować tłuszczem i oprószyć mąką. Ciastem z lodówki wylepić blachę. Rozłożyć konfiturę z owocami na cieście. Ciasto z zamrażalnika zetrzeć na tarce o dużych oczkach. Posypać wierzch ciasta. Piec w temperaturze  180 C przez 45 minut.


 

Tortilla z pastą z tuńczyka


Składniki:
- 2 puszki tuńczyka w sosie własnym
- szczypiorek
- 2 jajka
- puszka kukurydzy
- ogórek zielony
- majonez
- sól
- tortilla
- sałata

Tuńczyka odsączyć, rozdrobnić. Jajko i ogórka pokroić w kosteczkę. Dodać posiekany szczypiorek i majonez wg uznania. Wszystko dobrze wymieszać i doprawić solą i pieprzem.

Na  tortilli  rozłożyć  listki salaty  i  pastę z tuńczyka. Zawinąć  i serwować.


Pozdrawiam,  
M.
     

 



poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Czy w waszych skrzynkach pocztowych...

...nie ma mojego katalogu IKEA 2013?

Je jeszcze nie dostałam! Warowałam przy skrzynce na listy, biegałam (naprawdę biegałam) po okolicy, ale kurierów brak! Oczywiście, że obejrzałam już katalog online, ale to nie to samo co trzymać swój egzemplarz w ręku i zaznaczać co do kupienia, co do obejrzenia a co trzeba zmienić we wnętrzu?! Mam już kilka swoich faworytów, ale o tym na spokojnie, za jakiś czas... na razie czekam i w kółko przeglądam ten internetowy dostępny na  http://www.ikea.com/pl/pl/ !!!

Pozdrawiam,
A.

sobota, 18 sierpnia 2012

Czekając na...

...nowy katalog IKEA 2013!!! Wiadomość rozeszła się już wszem i wobec, że w poniedziałek, będzie już dostępny!!! To znaczy w poniedziałek rozpocznie się rozwożenie nowych katalogów wprost do naszych domów, a w połowie września będą one dostępne w sklepach (źródło http://www.facebook.com/IKEApl).

Ja nie mogę się już doczekać!!! Mam nadzieję, że w poniedziałek, gdy otworzę swoją skrzynkę wpadnie prosto w moje ręce, a wtedy usiądę sobie na sofie i utknę z nim na parę godzin, studiując dokładnie kartkę po kartce. Analizując każdą aranżację, podglądając nowe pomysły i nowe produkty. 

WOW to naprawdę już za chwilę!!! A jeśli nie znajdę w mojej skrzynce nowego katalogu? Będę biegać po okolicy jak oszalała poszukując pana kuriera ze świeżutkimi egzemplarzami...po prostu muszę go mieć!!! Gdyby ktoś na mnie wpadł, nie bójcie się, to tylko oznacza, że jestem w katalogowym szale, ale nie gryzę :)

A Wy czy też nie możecie się doczekać nowego katalogu IKEA?

Miłego weekendu,
A.

czwartek, 9 sierpnia 2012

.......skarby ze strychu......

Jakiś czas temu zaczęłam wątek o tym co znalazłam pewnego dnia, na pewnym strychu...Było to dawno, dawno temu, ale dokładnie pamiętam co Wam obiecałam!

Obiecałam zdjęcia tego co znalazłam, narobiłam Wam apetytu, a potem zniknęłam na dłuuugooo!

W międzyczasie wydarzyło się mnóstwo rzeczy, dobrych i złych. Z pozytywnych wydarzeń mogę wymienić fakt, że byłam na urlopie (dlatego tak długo nic nie pisałam). Urlop minął szybko, był dosyć intensywny, bez byczenia się nad basenem w jakimś kurorcie, ale ja właśnie tak lubię wypoczywać, intensywnie!. W tym roku minął pod znakiem rockowych koncertów :), najpierw Faith No More w Poznaniu, potem Pearl Jam w Berlinie!!! Było cudownie, jeśli tak można opisać rockowe koncerty....domyślcie się sami co chciałam przez to powiedzieć! O tych złych rzeczach nie ma co pisać, bo i tak kosztowały mnie dużo nerwów, i w zasadzie nie chcę już o nich pamiętać!

Zdjęcia, które Wam dzisiaj pokazuje zrobiłam zaledwie kilka dni temu! Z tymi zdjęciami też wiąże się pewna historia. Przed urlopem napstrykałam mnóstwo fotek, które przedstawiały moje zdobycze tuż po wyniesieniu ich ze strychu! Chciałam Wam je pokazać jak wyglądały tuż po znalezieniu i co z nimi zrobiłam. Jednak podczas wakacji zdjęcia te zostały, przez przypadek, wykasowane, na rzecz tzw. "zdjęć wakacyjnych"....tak więc mam super fotki z wakacji i zero pierwotnych fotek "skarbów ze strychu". Moje ostatnie doświadczenia nauczyły mnie, że czasami trzeba powiedzieć "no trudno..." i trzeba iść dalej, nie ma co zawracać sobie głowy pewnymi zdarzeniami, które już się stały i się nieodstaną!

Dlatego dziś prezentuje Wam moje skarby, które już przeszły metamorfozę, dostały nowe życie i cieszą moje oko!
Największą zmianę przeszedł stołek! Został wyszlifowany i pomalowany na biało. Niestety nie cała powierzchnia została idealnie doszlifowana, w pewnych miejscach widać ubytki, ale dla mnie to tym lepiej. Widać, że jest z odzysku i ma swoją historię. Na potrzeby sesji zdjęciowej, ów stołek zawitał do salonu, ale głównie stoi w łazience, gdzie cudownie piętrzą się na nim ręczniki. Czasami sobie na nim przycupnę rano, zazwyczaj podczas szczotkowania zębów. Znając moje zamiłowanie do zmiany wystroju wnętrz pewnie będzie jeszcze spełniał wiele ról, w wielu miejscach.

Słoiki, które znalazłam na strychu, po porządnym wyszorowaniu służą jako wazon, ten większy, i jako pojemnik na spinacze do prania, ten mały!

Jest jeszcze wiadro! Tak sobie myślę, że możecie się dziwić co takiego wspaniałego jest w starym, spatynowanym wiadrze... nie wiem jak Wam to wytłumaczyć. Jest coś co sprawia, że uwielbiam takie przedmioty i już! A do czego może się przydać stare wiadro? Może się przydać do trzymania w nim kilku szczapek drewna do kominka, można w nim trzymać ręczniki w łazience, można też przechowywać magazyny wnętrzarskie, albo po prostu posadzić w nim kwiaty. W moim wiadrze, korzenie zapuściły petunie i teraz razem fajnie przyozdabiają balkon!

W sumie fajnie było by zrobić posta pod tytułem "Do czego może służyć stare wiadro?" Ja nad tym pomyślę, ale może i wy macie jakieś ciekawe pomysły? 

Pozdrawiam A.