sobota, 29 września 2012

Batonik owsiany


Składniki:
- pół masła (125 g)
- 1,5 szklanki cukru
- 3 łyżki kakao
- 140 g skondensowanego niesłodzonego mleka
- 3 szklanki płatków owsianych
- żurawina


Płatki owsiane i żurawinę wsypać do dużej miski. Pierwsze cztery składniki zagotować w małym rondelku, ciągle mieszając. Gotować jedną minutę od momentu    zagotowania. Zdjąć z palnika, wsypać do miski z płatkami  i dokładnie wszystko wymieszać. Na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia wykładać masę i formować  płaski prostokąt. Zostawić do wystygnięcia. 

M.

środa, 19 września 2012

Na kasztany...

Dopadło i mnie...wstrętne chorubsko! Jeszcze tak naprawdę nie zaczęła się kalendarzowa jesień, a ja już zdążyłam złapać jakiegoś wirusa. Trochę się podleczyłam, chociaż mam wrażenie, że wstrętny katar zadomowił się w moim nosie na dobre i nie ma zamiaru się wynieść! Jednak to nie będzie wpis o katarze, nie dam mu tej satysfakcji!!!

Wpis będzie o pewnym pomyśle, na który wpadłam podczas weekendowego spaceru. Nie wiem czy  jako dzieci lubiliście, podczas wrześniowych spacerów, zbierać kasztany, żołędzie, liście, fajne patyczki itp. itd. Ja lubiłam...było to dla mnie o wiele przyjemniejsze niż zbieranie grzybów. Bo kasztanów w trawie było pełno i zawsze wracało się z wypchanymi kieszeniami, siatkami czy koszykami... a z grzybami zawsze był ten sam problem...wszyscy wokół krzyczeli "mam!!!", "ja też mam dwa", "o a ja mam całą rodzinę podgrzybków!!!", tylko przede mną te kapeluszniki jakoś zawsze się chowały i wracałam do domu z pustymi rękami!

Wracając do kasztanów, zbieranie ich jest tak wciągające, że nawet jak już nie masz miejsca w kieszeni, żeby je upchnąć, to i tak nie oprzesz się pokusie podniesienia kolejnego, którego dostrzegło Twoje bystre oko! I tak właśnie ostatnio podczas przechadzki wpadłam w trans zbierania i nazbierałam całą siatkę.
Co robić z takimi skarbami gdy nasze pociechy przytargają je do domu? Lepiej nie zostawiać ich w siatce, bo z moich doświadczeń wynika, że zazwyczaj jak już wpadłam na pomysł co z nich zrobię, to siatka zaczynała żyć swoim własnym życiem, a kasztanki i cała reszta towarzystwa otulone już były białym puszkiem pleśni!

Ale z wykorzystaniem zwykłych słoików można z nimi szybko zrobić porządek. Najlepiej zabrać się do tego wspólnie z dzieciakami, np. zaraz po powrocie ze spaceru przy gorącej herbacie lub jak to woli przy gorącym kakao! Przytargane skarby trzeba posegregować, a potem powrzucać w odpowiednie słoiki.  Można też zrobić etykiety do słoików, żeby wyglądały fajnie i stanowiły też dekorację. Jak wszystko jest już uporządkowane to pomysły szybko wpadają do głowy, co z takim kasztanem można zrobić. Taki mały kreatywny kącik :)
Pozdrawiam,
zakatarzona A.

P.S. Acha, katalog IKEA 2012 dotarł w końcu i do mnie. Późno bo późno, trochę po czasie, bo IKEA dostarczyła katalogi, gdy ja dostałam już kilka egzemplarzy od znajomych, zaniepokojonych tym jak brak katalogu w skrzynce na mnie wpływał. A może po prostu chcieli, żebym już zwinęła to "namiotowe miasteczko" spod skrzynki na listy i  zamieszkała normalnie w domu! Wstępnie go już przejrzałam (kilkanaście razy), jednak na razie się do niego nie odniosę, ponieważ muszę go przejrzeć na spokojnie, bez gorączki, bez zatkanego nosa, bez łzawiących oczu od inhalacji z eukaliptusowego olejku!

niedziela, 2 września 2012

Drożdżowe ze śliwkami i jabłkami

Wczesna jesień to  czas obfitych zbiorów.  Na straganach  pełno warzyw, grzybów, które cieszą nasze oczy. Najlepsze o tej porze są: jabłka i śliwki węgierki. 
Zbieg okoliczności? Właśnie prosto z działeczki przyjechały do mnie oto te smakołyki. Zbierane własnoręcznie przez naszą córkę.


Składniki:
- ciasto drożdżowe w proszku  ( tym razem użyłam gotowca, ale sprawdzonego)
- śliwki węgierki 
- jabłka
- cynamon
 
Ciasto drożdżowe i kruszonkę przygotować zgodnie z przepisem na opakowaniu. Śliwki umyć, usunąć pestki  i  przekroić na pół. Jabłka  obrać, pokroić w plasterki. 
Jak już przygotujemy ciasto to układamy  owoce. Owoce  posypujemy cynamonem i cukrem.  Kruszonkę ścieramy na tarce.  Ciasto pieczemy 40 - 50 minut w 180 stopniach.


Smacznego!
M.

 

Domowa pizza

Koniec wakacji! Czas powrotów. 
Nasza córka właśnie wróciła z działki z dwutygodniowego urlopu.  A jutro?? Pierwszy dzień do przedszkola!  Z nas dwóch, chyba ja go gorzej zniosę.

Ponieważ bardzo się za nią stęskniliśmy.  Postanowiłam zrobić obiad, w który wszyscy się zaangażujemy, spędzimy miło razem czas i co  najważniejsze - będziemy się fajnie bawić ! A przy czym jest najfajniejsza zabawa  - przy robieniu domowej PIZZY !

 
Składniki na ciasto do pizzy *:

- 1 łyżka suchych drożdży  (12 g)
- 1,5 szklanki ciepłej wody
- 3,5 szklanki mąki pszennej
- 1 łyżka oliwy z oliwek
-1,5 łyżeczki soli

* składniki  na 3 spody

Sos pomidorowy:
- 2 świeże pomidory
- koncentrat pomidorowy
- zioła (.np. oregano, bazylia, czosnek, sól, pieprz)
- cukier

Drożdże rozpuścić w wodzie, odstawić na 5-10 minut.  Mąkę przesiać, zrobić w niej zagłębienie, do którego wlać drożdże, oliwę,  dodać 1,5 łyżeczki soli.  Ciasto dobrze wyrobić, umieścić w naczyniu, przykryć ściereczką  i pozostawić do podwojenia objętości (około 1,5 godziny).  
Wyrośnięte ciasto uderzyć pięścią. Podzielić na 3 równe części. Z nich uformować spody na pizzę, pozostawiając grubsze brzegi.

Sos pomidorowy: pomidory obrać ze skórki i i usunąć z nich pestki. Pokroić na małe kawałki. Dodać koncentrat pomidorowy.  Wszystko  zmiksować. Dodać przyprawy i cukier, dobrze wymieszać.

Na spód wyłożyć sos pomidorowy, nasze ulubione dodatki, piec około 15-20 minut w temperaturze 260 stopni. Ser nakładać kilka minut przed końcem pieczenia. 




Udanej zabawy !
M.





sobota, 1 września 2012

Sałatka z brokułami

A dzisiaj przedstawiam przepis  na szybki lunch -  sałatkę brokułową.

 Składniki:

- 2 filety z kurczaka
- 2 łyżki oliwy
-  łyżka sosu sojowego
- przyprawa do kurczaka
- sól, pieprz
- ok. szklanki  różyczek brokuła
- 5 dag  sera pleśniowego
- garść ziaren słonecznika

Mięso tniemy w paski, mieszamy z oliwą i sosem sojowym, przyprawą do kurczaka oraz solą i pieprzem. Wkładamy na noc do lodówki.  Rano obsmażamy.  Brokuły przelewamy wrzątkiem, wrzucamy do pojemnika, dodajemy kurczaka, pokruszony ser oraz uprażone na patelni pestki słonecznika.  Oprószamy solą i pieprzem, skrapiamy oliwą. Delikatnie mieszamy aby składniki się wymieszamy.

Smacznego :)
M.


niedziela, 26 sierpnia 2012

Niedzielnie...

Niedziela zaczęła się nie specjalnie! Sobotni wieczór był ciepły, pachnący, spędzony w miłym towarzystwie. Nie mogliśmy wyjść z podziwu jak fajnie się zrobiło i chyba zaczarowaliśmy tę pogodę, bo jak w nocy się rozpadało, tak lało cały poranek! Było szaro i ponuro, w zasadzie nie miałam ochoty wstawać z łóżka. Jedyną słuszną rzeczą jaką można było zrobić, to tak jak mój kot zwinąć się w kłębek i spać!

Ale jakoś się przemogłam, zaczęłam się krzątać po domu. Naszła mnie ochota na gorącego muffina do porannej kawy, więc wzięłam się za pieczenie... już dawno nic nie piekłam. Deszcz nie nastrajał mnie zbyt dobrze, nie mogłam się zorganizować, wszystko leciało mi z rąk. Jednak z minuty na minutę niebo się przejaśniało, a z za chmur wyszło słońce. Mi za to wyszły całkiem niezłe muffiny :) I tak sobie pomyślałam, że  musi to być jednak dobry dzień... 
... i w zasadzie się nie pomyliłam. Dzień spędziliśmy całkiem sympatycznie i dosyć pracowicie. A ja nawet odniosłam swój mały sukces! Przebiegłam dzisiaj całe 30 minut bez żadnych przerw, bez zatrzymywania się, równym tempem! Nie wiem czy na Was to robi wrażenie, być może nie, ale dla mnie to spore wydarzenie, ponieważ jak jeszcze parę tygodni temu zaczynałam biegać to ledwo przebiegałam 2 minuty! A dzisiaj pół godziny biegu non-stop i wcale nie przydeptywałam sobie języka!

Taki sukces trzeba uczcić! Najlepiej pyszną kolacją z kieliszkiem wina! Moja lodówka trochę świeciła pustkami, ale z produktów, które udało mi się tam znaleźć wyszło całkiem niezłe danie. To co jest potrzebne to makaron penne, mała cebula, 2-3 ząbki czosnku, dwie garście uprażonych pestek słonecznika, 2-3 garście rukoli i trochę sera feta. Wiem, że nie jestem dość precyzyjna w proporcjach, ale trochę improwizowałam i to co wyszło samą mnie zaskoczyło :).

Makaron musi być ugotowany al dente.

Cebulę, pokrojoną w drobną kostkę,podsmażamy na łyżce oliwy  z oliwek. Dodajemy przeciśnięty przez praskę czosnek, wszystko dusimy ok. 5 minut.

Z rukoli usuwamy końcówki (łodyżki). Większe listki możemy przeciąć na pół, lub porwać na mniejsze kawałki. 

Następnie na patelnie wrzucamy podprażony słonecznik i ugotowany makaron, mieszamy, po 5-6 minutach nakładamy na talerz, posypujemy rukolą i na wierzch kruszymy trochę sera feta!

Zajadamy i cieszymy się smakiem!     
P.S.
Katalogu IKEA 2013 nadal nie dostałam! Trudno! Czekam sobie cierpliwie na swoją kolej! Natomiast ten dostępny on-line już zdążył mnie zainspirować! Już mam kilka pomysłów na swoje cztery kąty :)

Miłego poniedziałku!
A.

czwartek, 23 sierpnia 2012

Słodko - słono

Witam,
Dawno się tu nie pojawiałam. Czas to nadrobić!

Dzisiaj  przedstawię dwa przepisy. Pierwszy, na moje ukochane ciasto kruche z borówkami i jagodami oraz żeby nie było zbyt słodko:  tortille z pastą z tuńczyka.

 Ciasto z   borówkami amerykańskimi i jagodami


Składniki:

- 2 szklanki mąki pszennej
- 4 płaskie łyżki mąki ziemniacznej
- pół szklanki cukru brązowego
- cukier waniliowy
- 200 g masła
- 3 żółtka
- 4 szklanki borówki amerykańskiej  + 2 szklanki jagód
- 4 łyżki cukru 

Oba gatunki mąki zagnieść z cukrem, cukrem waniliowym, masłem i żółtkami. 1/3 ciasta odciąć  i wstawić na 30 minut do zamrażalnika.  Resztę ciasta wstawić na 30 minut do lodówki.  

Borówki i jagody opłukać. Borówki przełożyć do rondelka, zasypać cukrem,  wlać 2 łyżki wody i zagotować.  Ostudzić. Do konfitury z borówek dodać umyte jagody, wymieszać. 

Formę posmarować tłuszczem i oprószyć mąką. Ciastem z lodówki wylepić blachę. Rozłożyć konfiturę z owocami na cieście. Ciasto z zamrażalnika zetrzeć na tarce o dużych oczkach. Posypać wierzch ciasta. Piec w temperaturze  180 C przez 45 minut.


 

Tortilla z pastą z tuńczyka


Składniki:
- 2 puszki tuńczyka w sosie własnym
- szczypiorek
- 2 jajka
- puszka kukurydzy
- ogórek zielony
- majonez
- sól
- tortilla
- sałata

Tuńczyka odsączyć, rozdrobnić. Jajko i ogórka pokroić w kosteczkę. Dodać posiekany szczypiorek i majonez wg uznania. Wszystko dobrze wymieszać i doprawić solą i pieprzem.

Na  tortilli  rozłożyć  listki salaty  i  pastę z tuńczyka. Zawinąć  i serwować.


Pozdrawiam,  
M.
     

 



poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Czy w waszych skrzynkach pocztowych...

...nie ma mojego katalogu IKEA 2013?

Je jeszcze nie dostałam! Warowałam przy skrzynce na listy, biegałam (naprawdę biegałam) po okolicy, ale kurierów brak! Oczywiście, że obejrzałam już katalog online, ale to nie to samo co trzymać swój egzemplarz w ręku i zaznaczać co do kupienia, co do obejrzenia a co trzeba zmienić we wnętrzu?! Mam już kilka swoich faworytów, ale o tym na spokojnie, za jakiś czas... na razie czekam i w kółko przeglądam ten internetowy dostępny na  http://www.ikea.com/pl/pl/ !!!

Pozdrawiam,
A.

sobota, 18 sierpnia 2012

Czekając na...

...nowy katalog IKEA 2013!!! Wiadomość rozeszła się już wszem i wobec, że w poniedziałek, będzie już dostępny!!! To znaczy w poniedziałek rozpocznie się rozwożenie nowych katalogów wprost do naszych domów, a w połowie września będą one dostępne w sklepach (źródło http://www.facebook.com/IKEApl).

Ja nie mogę się już doczekać!!! Mam nadzieję, że w poniedziałek, gdy otworzę swoją skrzynkę wpadnie prosto w moje ręce, a wtedy usiądę sobie na sofie i utknę z nim na parę godzin, studiując dokładnie kartkę po kartce. Analizując każdą aranżację, podglądając nowe pomysły i nowe produkty. 

WOW to naprawdę już za chwilę!!! A jeśli nie znajdę w mojej skrzynce nowego katalogu? Będę biegać po okolicy jak oszalała poszukując pana kuriera ze świeżutkimi egzemplarzami...po prostu muszę go mieć!!! Gdyby ktoś na mnie wpadł, nie bójcie się, to tylko oznacza, że jestem w katalogowym szale, ale nie gryzę :)

A Wy czy też nie możecie się doczekać nowego katalogu IKEA?

Miłego weekendu,
A.

czwartek, 9 sierpnia 2012

.......skarby ze strychu......

Jakiś czas temu zaczęłam wątek o tym co znalazłam pewnego dnia, na pewnym strychu...Było to dawno, dawno temu, ale dokładnie pamiętam co Wam obiecałam!

Obiecałam zdjęcia tego co znalazłam, narobiłam Wam apetytu, a potem zniknęłam na dłuuugooo!

W międzyczasie wydarzyło się mnóstwo rzeczy, dobrych i złych. Z pozytywnych wydarzeń mogę wymienić fakt, że byłam na urlopie (dlatego tak długo nic nie pisałam). Urlop minął szybko, był dosyć intensywny, bez byczenia się nad basenem w jakimś kurorcie, ale ja właśnie tak lubię wypoczywać, intensywnie!. W tym roku minął pod znakiem rockowych koncertów :), najpierw Faith No More w Poznaniu, potem Pearl Jam w Berlinie!!! Było cudownie, jeśli tak można opisać rockowe koncerty....domyślcie się sami co chciałam przez to powiedzieć! O tych złych rzeczach nie ma co pisać, bo i tak kosztowały mnie dużo nerwów, i w zasadzie nie chcę już o nich pamiętać!

Zdjęcia, które Wam dzisiaj pokazuje zrobiłam zaledwie kilka dni temu! Z tymi zdjęciami też wiąże się pewna historia. Przed urlopem napstrykałam mnóstwo fotek, które przedstawiały moje zdobycze tuż po wyniesieniu ich ze strychu! Chciałam Wam je pokazać jak wyglądały tuż po znalezieniu i co z nimi zrobiłam. Jednak podczas wakacji zdjęcia te zostały, przez przypadek, wykasowane, na rzecz tzw. "zdjęć wakacyjnych"....tak więc mam super fotki z wakacji i zero pierwotnych fotek "skarbów ze strychu". Moje ostatnie doświadczenia nauczyły mnie, że czasami trzeba powiedzieć "no trudno..." i trzeba iść dalej, nie ma co zawracać sobie głowy pewnymi zdarzeniami, które już się stały i się nieodstaną!

Dlatego dziś prezentuje Wam moje skarby, które już przeszły metamorfozę, dostały nowe życie i cieszą moje oko!
Największą zmianę przeszedł stołek! Został wyszlifowany i pomalowany na biało. Niestety nie cała powierzchnia została idealnie doszlifowana, w pewnych miejscach widać ubytki, ale dla mnie to tym lepiej. Widać, że jest z odzysku i ma swoją historię. Na potrzeby sesji zdjęciowej, ów stołek zawitał do salonu, ale głównie stoi w łazience, gdzie cudownie piętrzą się na nim ręczniki. Czasami sobie na nim przycupnę rano, zazwyczaj podczas szczotkowania zębów. Znając moje zamiłowanie do zmiany wystroju wnętrz pewnie będzie jeszcze spełniał wiele ról, w wielu miejscach.

Słoiki, które znalazłam na strychu, po porządnym wyszorowaniu służą jako wazon, ten większy, i jako pojemnik na spinacze do prania, ten mały!

Jest jeszcze wiadro! Tak sobie myślę, że możecie się dziwić co takiego wspaniałego jest w starym, spatynowanym wiadrze... nie wiem jak Wam to wytłumaczyć. Jest coś co sprawia, że uwielbiam takie przedmioty i już! A do czego może się przydać stare wiadro? Może się przydać do trzymania w nim kilku szczapek drewna do kominka, można w nim trzymać ręczniki w łazience, można też przechowywać magazyny wnętrzarskie, albo po prostu posadzić w nim kwiaty. W moim wiadrze, korzenie zapuściły petunie i teraz razem fajnie przyozdabiają balkon!

W sumie fajnie było by zrobić posta pod tytułem "Do czego może służyć stare wiadro?" Ja nad tym pomyślę, ale może i wy macie jakieś ciekawe pomysły? 

Pozdrawiam A.

środa, 27 czerwca 2012

Skarby ze strychu i zupa na wietrzne dni......

Ale się ostatnio "obłowiłam"! Nie biegałam po centrach handlowych, nie robiłam żadnych zakupów... po prostu odwiedziłam strych w starej chałupce na działce moich teściów!!! Uwielbiam takie miejsca, pełno tam zapomnianych, cudownych przedmiotów, które wydawałoby się, że nikomu już się nie przydadzą! A mi na takie okazje tylko cieknie przysłowiowa ślinka.
Gdy wchodziłam na strych po skrzypiących schodach miałam gęsią skórkę, i czułam lekki dreszczyk emocji! Co ja piszę...to nie był lekki dreszczyk emocji, cała aż wrzałam z emocji, co za chwilę mogę znaleźć tam na górze!
I tak oto po kilku chwilach buszowania, Łukasz znosił ze strychu kolejne przedmioty, a były wśród nich dwa stare, spatynowane wiadra, wszelkiej maści słoje i słoiki, i przecudnej urody "zydelek" czyli mały uroczy stołeczek. Co do każdej z tych rzeczy mam już pewne plany. Na razie wymagają one porządnego szorowania i naprawy. Wspomniany zydelek był lekko roklekotany, ale cóż ma już swoje "dziesiąt" lat, więc to nie dziwne. Zawiozłam go do pewnego cudotwórcy, który jest mistrzem w przywracaniu życia takim przedmiotom, czyli do mojego taty. Teraz stołek przechodzi rekonwalescencję w tatowym garażu. Jak już wróci do formy zajmę się nim ja :):):)

Mam nadzieję, że wkrótce uda mi się wrzucić kilka zdjęć moich zdobyczy, nie wiem tylko czy oglądając zdjęcia wiader, starego stołka, czy wielkiego słoja będziecie w podobnej euforii jak ja?

A tym czasem lato się zaczęło, a za oknem jakoś tak pochmurno i wieje...brrrrrr! Dlatego dzisiaj naszło mnie na ugotowanie zupy, która najlepsza jest na jesienne wietrzne wieczory... ale w sumie kto powiedział, że nie można się nią rozkoszować przy letnim wicherku!

Dlatego dziś w roli głównej zupa czosnkowa, chociaż ja wolę jej oryginalną nazwę czyli Cesnakova Polievka. Zakochałam się w tej zupie podczas naszych corocznych wypadów do czeskiej Pragi (chyba musiałabym poświęcić oddzielny wpis aby opowiedzieć o pięknej Pradze, o naszych przyjacielskich wypadach, o wspaniałym jedzeniu i doskonałym czeskim piwie, i o całej tej praskiej filozofii, dlatego wybaczcie ale w tej chwili skupię się na zupie, a kiedyś w bliskiej lub dalekiej przyszłości opowiem Wam o Pradze). 
Zupa jest pyszna, rozgrzewająca i prosta w przygotowaniu. Na początku ugotowałam kilka takich zup, wciąż poszukując idealnego smaku. Korzystałam z różnych przepisów, które znalazłam w internecie, ale żadna nie przypominała tych, którymi zajadałam się w Pradze. Dlatego sama zaczęłam eksperymentować ze składnikami, posiłkując się trochę przepisami z internetu i pamiętając smak i wygląd Cesnacki. Wygląd okazał się bardzo ważny, ponieważ w wielu przepisach pojawiała się śmietana lub jajko do zabielenia zupy, natomiast ja pamiętałam, że była to tak zwana czysta zupa, bardziej przypominająca czosnkowy bulion z ziemniakami i grzankami.

Dobra mam nadzieję, że Wasze ślinianki mocno już pracują, dlatego może przejdę do przepisu! Na początek potrzebujemy przecisnąć przez praskę 5-6 dużych ząbków czosnku, trzeba go posypać trzema szczyptami soli, zalać łyżeczką oliwy z oliwek, wymieszać i odstawić na bok. Teraz potrzebujemy ugotować wywar ok. 1,5 litra. Może to być wywar warzywny, może to być wywar z kury lub innego mięsa. Przyrządźcie go według własnego przepisu. Ja zawsze gotuję wywar warzywny, z przypraw dodaje 3 ziela angielskie, 2 liście laurowe i kilka ziarenek pieprzu. Gdy wywar jest już gotowy, wrzucamy do niego naszą czosnkową miksturę, mieszamy i gotujemy na wolnym ogniu kilka minut. Następnie wrzucamy 4 duże ziemniaki, pokrojone w małą kostkę. Gotujemy aż ziemniaki będą miękkie.

Teraz mamy chwilę na przygotowanie grzanek do naszej zupy. Kilka kromek chleba (oryginalnie powinien być to ciemny chleb) kroimy w drobną kostkę i cały czas mieszając podgrzewamy na suchej patelni, żeby się zrumieniły. Gdy grzanki są już gotowe, a zupa w garnku przyjemnie bulgocze, wystarczy jeszcze tylko zetrzeć na tarce odrobinę żółtego sera i przygotować się do prawdziwej uczty! Gorącą zupę nalewamy do miseczek, posypujemy tartym żółtym serem, dodajemy grzanki i zajadamy.... jest naprawdę pyszna!!!

Uwaga w gorącej zupie grzanki dosyć szybko rozmiękają jeżeli tego nie lubicie to możecie je podać w oddzielnej miseczce.

Smacznego!
A.

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Motylem jesteś i ciasteczka z nutellą

Moja córeczka ma już 3 latka! Aż trudno mi w to uwierzyć. Nie tak dawno, trzymałam  małą bezbronną istotkę, a dzisiaj córka sama wybiera co założy do żłobka.
 
Z tej okazji wyprawiliśmy "garden party" dla małych Gości. A że pogoda dopisała, zabawa się udała!

Na ta okazję, przygotowałam kilka szybkich słodkich  rozmaitości. I tak, nie mogło zabraknąć babeczek z kremem budyniowym z owocami  oraz  serniczka na słodko z kolorowymi galaretkami.


 

Nowością były ciasteczka z ciasto francuskiego z nutellą i truskawkami, za które dziękuje Pani Dorocie z  Moich Wypieków.

Składniki:
- 1 opakowanie ciasta francuskiego
- pół słoiczka nutelli
- 100 g truskawek
- cukier puder do oprószenia

 Na stół oprószony mąką wyłożyć ciasto. Ważne aby ciasto było rozmrożone, miało temperaturę pokojową.  Z ciasta wycinać ciasteczka. Układać na blaszce, wyłożonej papierem do pieczenia. Na środek każdego ciasteczka  nakładać pół łyżeczki nutelii  i kilka  kawałków truskawki.  Piec w temperaturze 220 stopni przez 15 minut. Po przestudzeniu oprószyć cukrem pudrem. 




Nasz motylek :)


Chciałabym podziękować Wszystkim "Małym" i "Dużym" za  miło spędzony czas.

M.

środa, 30 maja 2012

Made with love, made for You!!!

Proste sznurkowe bransoletki, które uwielbiam. Te które są bohaterkami tego posta zostały wykonane z woskowanego sznurka i rzemienia. Zostały wykonane z miłością i dla kogoś specjalnego...

Simple string bracelets which I adore. The ones which I am describing here, were made from waxen string and thong. They were made with love for someone special....
Fioletową zrobiłam dla bardzo bliskiej mi osoby, fantastycznej dziewczyny, przyjaciółki z Budapesztu!!! Agnes dziękujemy Ci za odwiedziny i super weekend, bardzo za Tobą tęsknimy!!! Mam nadzieję, że wkrótce znów się zobaczymy!!! (Taką samą tylko w kolorze niebieskim zrobiłam dla siostry Agnes, Zsoki... mam nadzieję, że jest dobra i się podoba).

The purple one I made for a very close person, a fantastic girl, a friend from Budapest!!!


Agnes thank you so much for your visit and great weekend, we miss you so much!!! I hope to see you again soon!!! (Very similar bracelet I made for Agnes's sister, Zsoka!!! For Zsoka I made it in blue colour, I hope you like it, and the size is right?!).
Niebieska z kotwicą jest moja i przypomina mi o cudownej podróży na Bornholm w zeszłe wakacje!!! Taka sentymentalna skandynawska podróż!!! Bardzo chciałabym tam wrócić :):):)

The blue bracelet with a small anchor is for me. It reminds me of the miraculous journey to Bornholm last holidays!!! Some kind of a sentimental Scandinavian trip!!! I would like to go back there so much :):):)

With Love,
A.

wtorek, 29 maja 2012

Tarta z nadzieniem rabarbarowo - truskawkowym

...z kruszonką.

Wróciłam  dzisiaj wcześniej do  domu  bo odwołałam spotkanie z powodu  nieoczekiwanego deszczu. Nikogo nie zastałam w domu, dziecko i mąż  u teściów.  Postanowiłam tę chwile samotności wykorzystać na upieczenie ciasta.  
Pewnie myślicie, że jestem szalona!?

A ja Wam powiem, że ani oglądanie telewizji, ani siedzenie przed komputerem mnie nie relaksuje, tylko pieczenie.  Dlatego właśnie upiekłam szybką tartę.
Po ciężkim dniu w pracy, chciałam oderwać myśli od wyzwań, które na mnie czekają w dniu jutrzejszym.
I wiecie co? Udało się!
Składniki:
 Ciasto kruche
- 250 g mąki pszennej
- 125 g masła
- 100 g cukru pudru
- 1 jajko

Kruszonka:
- 200 g mąki pszennej
- 100 g masła
- 50 g cukru

Ponadto:
- rabarbar
- truskawki
- cukier puder do oprószenia

Składniki  na ciasto zagnieść, uformować w kulę i chłodzić w lodówce przez 30 minut. Blachę lub formę natłuścić i posypać mąką. Ciasto  wyjąć,  rozwałkować, wyłożyć nim  formę. Na cieście ułożyć oczyszczony, umyty i pokrojony na 1 cm kawałki  rabarbar. Na nim umyte truskawki.
Składniki kruszonki połączyć, rozcierając między palcami, posypać wierzch ciasta.  Piekarnik nagrzać do 190 stopni, piec 30 min.




Gorąco polecam, szczególnie na poprawienie humoru :)
M   

sobota, 19 maja 2012

Małe DIY...

DIY (Do It Yourself) czyli zrób to sam. Wiecie już, że bardzo lubię przerabiać jedne rzeczy w inne. Lubię wykorzystywać przedmioty nie koniecznie do tego, do czego one służą! Tak było np. z europaletą, która została stolikiem, czy np. ze starym stołem, który przerobiony został na wymarzoną konsolę. Tym razem na warsztat poszły skrzynki na jabłka!

Jakiś czas temu pojechałam z rodzicami na targ, oni wrócili z siatkami pełnymi warzyw, owoców i wiejskich jajek, a ja z dwiema skrzynkami po owocach. Pomyślałam, że mogą być fajną ozdobą wnętrza i można w nich przechowywać różne rzeczy.

W ruch poszedł papier ścierny, pędzel i biała bejca. Na koniec pozostało przykręcenie kółeczek i rączek... i voila! Skrzynki gotowe!
Można w nich trzymać dosłownie wszystko. Ja w jednej skrzyni przechowuję poduchy i siedziska, a w drugiej wnętrzarskie magazyny! Korzystanie z nich jest bardzo łatwe, dzięki przymocowanym kółeczkom, a same skrzynki oprócz funkcji praktycznej pełnią też funkcję ozdobną. 

Myślę, że równie fajnie sprawdzały by się jako skrzynie na dziecięce zabawki. W sypialni można by było przechowywać w nich koce i narzuty, a w kuchni z powodzeniem mogły by być wykorzystane do przechowywania np. butelek z wodą.

Ostatnio też zrodził się w mojej głowie taki pomysł, żeby postawić jedną ze skrzyń na balkonie, a w środku poustawiać donice np. z lawendą albo z hortensjami. Jeśli ten pomysł wypali to na pewno efekty obejrzycie na blogu.

A tymczasem zachęcam Was do małego DIY, naprawdę bardzo niewielkim nakładem finansów i pracy można sobie zrobić własne skrzynki do przechowywania różnych rzeczy! To do roboty! 
Pozdrawiam,
A.

czwartek, 10 maja 2012

Pora na niebieski!!!

Jestem! Wiem, że dawno mnie nie było! Bardzo Was przepraszam, bo obiecywałam regularne wpisy, ale kontemplowałam, dumałam, odpoczywałam... i jakoś tak ten czas mijał. Ale Marta dbała, żeby Szuflada nie umarła śmiercią naturalną :) :) :) Dzięki Martuś!!!

Przez ten cały czas nie siedziałam jednak bezczynnie. W mojej głowie zrodziło się kilka pomysłów, nad którymi teraz pracuję, ale o tym wkrótce.

A teraz NIEBIESKI..... Ostatnio zauroczył mnie ten kolor! W połączeniu z bielą i moją ukochaną szarością wygląda naprawdę bosko!!! Najbardziej podoba mi się to zestawienie w mojej kuchni, dlatego zaczęłam wyciągać ze strychu stare miseczki czy szklanki, które tam się chowały!!! Ale też w ostatnim czasie nie umiem obojętnie przejść obok wystaw sklepowych, gdzie niebieskie "gary" puszczają do mnie oko!!! Zawsze coś przemycę do domu. 



Kiedyś przy, którejś z kolei przeprowadzce zachachmęciłam mamie takie ceramiczne miseczki w niebieskie kwiaty. Stały na strychu, zapakowane w gazety i czekały na swoją kolej, aż przyszła!!! Teraz uwielbiam w nich podawać różne DIP-y i sosy. A zupa krem z marchewki o intensywnie pomarańczowym kolorze prezentuje się w nich znakomicie!!! Tu na zdjęciach poniżej biorą udział w sesji z pomidorami.


A teraz moje najulubieńsze!!! Niebieskie szklanki z grubego szkła, po prostu je uwielbiam!!! Te szklanki zawsze były w domu moich dziadków, i zawsze na stole, stały w nich słone paluszki. Potem dziadkowie wyprowadzili się z rodzicami na wieś, a szklanki zostały ze mną w mieszkaniu. Początkowo też używałam ich jako naczynie na paluszki, bo naprawdę myślałam, że dokładnie do tego są one przeznaczone. Jednak kiedyś mój brat, ku mojemu zdziwieniu, nalał sobie do jednej z nich soku pomarańczowego!!! Tak po prostu do szklanki na paluszki nalał soku i popijał go podczas obiadu..... i wtedy właśnie ta szklanka mnie zauroczyła. Wyglądała cudownie!!! Może wyda Wam się to śmieszne, ale od tego czasu jeśli mam ochotę na szklaneczkę świeżo wyciśniętego soku  z pomarańczy to nie napiję się z innej szklanki, jak tylko z niebieskiej, z grubego szkła!!! 

Moja kolekcja nie jest bardzo bogata, ale składa się naprawdę z przedmiotów z duszą, odziedziczonych lub otrzymanych (no może z małymi wyjątkami). Z naczyniem, które widzicie poniżej (znowu sesja z pomidorami) też wiąże się fajna historia!!! Byłam kiedyś w odwiedzinach u dobrych znajomych Zosi i Jarka, których serdecznie pozdrawiam, i spodobało mi się bardzo, właśnie owe emaliowane, biało-niebieskie naczynie. Po czym Zosia wkładając mi je do torby, powiedziała: "podoba Ci się, to jest Twoje".
Moje zdziwienie było ogromne, po czym Zosia dodała "Wiesz co, pięknymi rzeczami trzeba się dzielić". To zdanie tkwi mi w głowie po dziś dzień, i faktycznie to jest prawda!!! Wkrótce potem ja też podzieliłam się pewną piękną rzeczą z pewną znajomą :):):):) Tak więc motto na dziś "Dzielcie się pięknymi rzeczami!!!"

A w emaliowanej miseczce uwielbiam podawać sałatkę ziemniaczaną, lub właśnie trzymać pomidory, które wyglądają w niej uroczo, tak sielsko i apetycznie!!!  
Trochę się dzisiaj rozpisałam, mam nadzieję, że Was nie zanudziłam, i że moje niebieskie zauroczenie spodobało się Wam. Z naczyniem prezentowanym na ostatnim zdjęciu nie łączy się żadna historia, po prostu kupiłam je w sklepie DUKA bo uwiódł mnie kolor, a cena była przystępna!!!
Bardzo dziękuję pomidorom za udział w sesji!!!!

Serdecznie Was Pozdrawiam,
A.